Tak. Nie wstydzę się już o tym mówić i pisać. Zmagam się z nerwicą lękową. Jak do tego doszło?
Nerwica lękowa powoli niszczy mi życie... Szukam więc i testuję wszelkie możliwe sposoby walki z nią, wyłączając psychotropy, których unikm jak ognia. Pierwsza wizyta na psychoterapii również przede mną.
Jak się zaczęło? Wy, panikujący pewnie to znacie. Nagłe uderzenia gorąca, nogi jak z waty, odrealnienie, zawroty głowy, odlot i uczucie, że zaraz się przewrócicie... Jednym słowem koszmar. Nie wiecie co Wam jest, czy to zwał, udar, czy atak padaczki.
W moim życiu w pewnym momencie nawarstwiło się kilka okrutnie stresujących tematów. Choroba ukochanego psa, z którym codziennie trzeba było jeździć na rehabilitację, przejęcie spółki w której pracowałam przez 8 lat, co wiązało się z utratą gruntu pod nogami i sprawy prywatne mniejszej wagi, ale takie drobne stresu codzienne również mi dołożyły swoje. U mnie pierwszy poważny atak miał miejsce na autostradzie, właśnie w czasie, kiedy stres sięgnął zenitu. Nigdy nie lubiłam jazdy po autostradach, więc nerwica wiedziała doskonale czego się uczepić. Skąd rozpoznałam, ze to atak paniki? No cóż... Po zdarzeniu zaczęłam oczywiście szperać w internecie. Potem jadąc znów autostradą stało się to znowu - nauczona mądrościami z internetu, zjechałam pierwszym zjazdem na boczną ulicę - wszystkie objawy minęły jak ręką odjął...
Sięgając pamięcią wstecz, teraz już wiem, ze nie byly to pierwsze objawy mojej nerwicy. Czaiła sie dlugo, az wybuchła. Wcześniej lekkie objawy miałam np w hipermarkecie. Przechodząc między alejkami przez dużą powierzchnię, musiałam trzymac sie wózka - inaczej nie mogłam przejść między regałami, paraliżował mnie strach że się przewrócę. Uczucie ucisku w głowie, czasem uklucie, odlot, zawroty głowy.
Całkiem niedawno urodziłam dziecko. Po porodzie było świetnie przez chwilę, wydawalo mi sie, ze mój mózg się zresetował. Nic bardziej mylnego. Jak tylko wróciłam do domu, 1 dzień po szpitalu - drgawki, podwyższone ciśnienie i paniczny strach.
Obecnie strach przed autostradą przeniósł się też na zwykłe drogi, nie jestem w stanie przejechać kilometra bez uczucia lęku. Panika w hipermarkecie niby zelżała, ale uczucie lęku mam już też w domu i na ulicy, ba nawet czasem na przejściach dla pieszych... Obecność niemowlaczka tu nie pomaga, wiecie odpowiedzialność i te sprawy.
Jestem wykończonaz więc postanowiłam coś z tym zrobić. Towarzyszcie mi w drodze do wyzdrowienia, pamiętajcie w kupie siła! Zwłaszcza w tym przypadku..
Zaczęłam pisać osobnego bloga o nerwicy. Zainteresowane osoby zapraszam serdecznie na : https://zpamietnikapanikary.blogspot.com/?m=1