Witajcie ponownie.
Część z Was zapewne zastanawiała się kiedyś nad paznokciami żelowymi i nie mogła podjąć decyzji. Ja się ostatnio zdecydowałam i co z tego wynikło? Wnioski poniżej.
Pazurki zrobiłam u koleżanki, która otworzyła sobie niedawno salon kosmetyczny. Salon Beauty Line na ul. Gabrieli Zapolskiej, serdecznie polecam - pełen profesjonalizm i świetna obsługa. To by było na tyle mini kryptoreklamy, przejdźmy do rzeczy ;)
Miałam już dość połamanych krótkich paznokci, więc pobiegłam do salonu po pomoc. Nie sądziłam, że przy tak dramatycznej długości ( płytka nie wystawała ponad opuszek), będzie się w ogóle dało coś z nimi zrobić. A jednak - udało się - przedłużenie na żelowej formie i hybryda dały radę. Efekt powalający!
Tak wyglądały dnia pierwszego.
Nie mając przez dłuższy czas długich paznokci, musiałam się na nowo do nich przyzwyczaić, czego na pewno nie ułatwiał mi ich migdałowy kształt. Najgorszym koszmarem było wyciąganie soczewek z oczu - opatentowałam to dopiero po tygodniu. Przez pierwszy tydzień uważałam na paznokcie bardzo, bojąc się, że... odpadną lub się złamią. Nic bardziej mylnego! Nie dość, że trzymały 3 tygodnie, to jeszcze tak mocno, że jak kilka razy się dość porządnie uderzyłam w palca / zawadziłam paznokciem, żel nadal się trzymał! Jedynym minusem tego był koszmarny ból - paznokieć jest bardziej giętki niż żel, który jest bardzo twardy. Pod wpływem uderzenia ból jest więc kilkukrotnie większy, niż w przypadku zawadzenia paznokciem naturalnym.
Po 2 tygodniach i 5 dniach, mój odrost wyglądał tak:
Jak widać na załączonym obrazku - gigantyczny. Nadeszła więc pora, aby je zdjąć. Poszłam z zamiarem zdjęcia żelu i nałożenia samej hybrydy na paznokcie naturalne. Okazało się jednak, że pomimo dużego odrostu... paznokcie wcale jakoś bardzo długie nie są. Koleżanka postanowiła więc zostawić żel, opiłować go i nałożyć hybrydę. Po tym zabiegu ich wygląd zmienił się następująco:
Złoto + beż i zmieniony kształt - z migdałka na owal. Zdecydowanie krótsza i zarazem wygodniejsza wersja. Mam ją do teraz.
Podsumowując:
+ wygląd !!!
+ trwałość - wbrew przekonaniom niektórych osób, nie są dobre tylko na "okazje" bo łatwo je złamać - ja w nich szlifowałam drewno i malowałam meble - i ani uszczerbku, o złamaniu już nie mówiąc!
+ wygoda - nie trzeba myśleć co kilka dni o malowaniu
+długie pazurki się do wielu rzeczy przydają! ;)
- bolesność w przypadku mocniejszego zahaczenia paznokciem o cokolwiek
- monotonia kolorystyczna ( 3 tygodnie ten sam kolor lakieru)
- kształt migdałka przeszkadza w niektórych czynnościach ( ale to kwestia wyboru kształtu)
Generalnie jestem bardzo z nich zadowolona i polecam żel i hybrydę każdej z Was. Po ich ściągnięciu napisze post o kondycji paznokci po takiej przygodzie... mam nadzieję, że nie skończy się na amputacji połowy płytki ;p
Do zobaczenia na blogu!